środa, 14 grudnia 2011

8. "12"

Lekko zmęczony po odnawianiu znajomości udałem się na dworzec pod wspomnianą wcześniej budkę na spotkanie z tajemniczym typem od "kiełbasy". Nie było jeszcze dwunastej, to zamówiłem sobie hamburgera. Mój ulubiony, tyle lat go nie jadłem, a smak nic się nie zmienił. Tak samo jak i 6 lat temu dawali tutaj najlepszego hamburgera w mieście. Okolica nic się nie zmieniła, ten sam chodnik, te same kamienne donice z boku i te same budki. Usiadłem na jednej z tych donic i zajadałem się hamburgerem.

- Co Ty tutaj robisz ziomuś? - powiedział do mnie, jakiś wysoki typek z zaciągniętym kapturem na łeb. Z początku go nie poznałem, ale głos kojarzyłem - Kuuurwa ziomek, miałeś tu nie wracać - kontynuował rozradowany.
- No, siema. To my się znamy?
- No kurwa, wiesz co? Po tym co przeszliśmy mnie nie poznajesz? - typek zdjął kaptur i moim oczom ukazała się znajoma morda.
- No sieema. Haha nie poznałem Cię.
- Smacznego tak swoją drogą. Co Cię tutaj sprowadza, bo z tego co pamiętam to chyba nie powinieneś tutaj wracać.
- Interesy ziomuś, muszę coś wyjaśnić. Już trochę czasu minęło i chyba ucichło nie? Ty zostałeś tutaj? A co z resztą ekipy?
- Kurwa stary, nawet sobie nie wyobrażasz co tu się potem działo. Tylko ja zostałem, nie miałem kontaktu z nikim. A jeszcze Ci powiem, że co prawda ucichło, ale ten chuj dalej na nas poluje. Z tym że nie wie kim jesteśmy - powiedział po czym zaczął się śmiać, kiedy przestał kontynuował - No jest już dwunasta miałem się tutaj z jakimś typem zobaczyć.
- Ja też, to chyba na Ciebie miałem czekać.
- Ha, wiedziałem, że to nie przypadek. Jak coś posranego i jeśli nie wiadomo o co chodzi to Ty tam musisz być. Wynajął mnie jakiś guru, ma sektę iluś tam ludzi i super mocny towar. Obiecał mnie do niego dopuścić. Czaisz, gościu z kiełbasą gada i ta kiełbasa mu powiedziała, że jakiś "mesjasz" tutaj będzie. No i jesteś tutaj Ty.
- No nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale ja też gadam z kiełbasą. Tyle, że bez żadnego towaru. Dobra chodźmy, po drodze Ci opowiem.
No i ruszyliśmy, a po drodze opowiedziałem mu wszystko ze szczegółami. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko na trzeźwo. No cóż, jego sprawa. Główna kwatera "wyznawców kiełbasy" znajdowała się na niedawno wybudowanym osiedlu przy wylocie z miasta na Gdańsk. Niczym się nie wyróżniała spośród innych budynków z okolicy. Weszliśmy do środka i udaliśmy się w dół do piwnicy.
- Stary, zaraz się zdziwisz. Patrz. - powiedział i pociągnął za żyrandol na ścianie. Nagle wszystko zaczęło się trząść i ściana za nami się zapadła w  ziemi. Naszym oczom ukazała się ogromna hala wypchana niemal po brzegi ludźmi. Nikt się z nich nie odzywał i wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę. Nagle rozeszli się tak, że na środku powstał swoisty korytarz prowadzący do jakiegoś odzianego w prześcieradła człowieka. To chyba ich szef, albo coś w tym stylu. Ruszyłem w jego kierunku. Dziwnie się czułem, wszyscy się ciągle na mnie gapili. Jak przechodziłem obok to ich wzrok był ciągle na mnie skierowany. Jakby byli przywiązani do mnie jakimś sznurkiem.
- Witamy Cię zbawco - powiedział ten gościu w prześcieradle
- Dobra, dobra, tylko nie zbawco. Ty mi wszystko wytłumaczysz?
- Tak, chodźmy do pokoju obok.
No i poszliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz