środa, 21 grudnia 2011

9. W KWESTII WYJAŚNIENIA

Pokój był nie duży, skromnie urządzony w jakby tureckim stylu. Na środku poduszki wokół fajki wodnej i na północnej stronie ołtarzyk. Jak się bliżej przyjrzałem stały na nim dwa świeczniki i srebrna kiełbasa na stojaku. Dobrze trafiłem.
- Jak widzisz synu to jest nasz mały kościółek. Obecnie mamy około tysiąca wyznawców i ta liczba z dnia na dzień rośnie. A wiadomość, że tutaj przybyłeś przyśpieszy wzrost naszej społeczności.
- Świetnie, no ale wytłumacz mi o co tutaj chodzi?

- Po kolei synu. W snach objawiła mi się kiełbasa, dziwne? Ciebie to nie powinno dziwić. I powiedziała: zgromadź tłumy, a tłumy będą uratowane. Tak zrobiłem, ciężko było, ale miałem pomysł. Magiczne zioło do kontaktu z bogiem. Celny strzał, jesteśmy oblegani. Nawet jesteśmy zarejestrowani jako wyznanie. Mamy własną działalność pod przykrywkę.
- To nie ważne, powiedz o co chodzi.
- Spokojnie. Drugim razem objawiła mi się kiełbasa, tym razem nie we śnie. Powiedziała, że przybędziesz tutaj i masz się z nią tutaj skontaktować. Zbudowaliśmy ołtarzyk, wedle rozkazu z materiałów jakie kazała i o to jesteś. Teraz Cię zostawię. - wyszedł i zamknął drzwi.
Stałem tam i czekałem. Mieli mi wszystko wyjaśnić, a nadal nic nie rozumiem.
- Podejdź tu! - odezwał się znany mi już głos.
- No dobra jestem tutaj, jak kazałeś. A teraz mów! - odpowiedziałem podchodząc do ołtarzyka, z którego dochodził głos.
- Musiałem Cię tutaj sprowadzić, bo ciężko mi się z Tobą dogadać przez sen. To natomiast dobrze świadczy. Tutaj kazałem im zbudować ołtarzyk, żebym mógł się z Tobą porozumiewać bez zakłóceń. Wasza technologia jeszcze nie pozwala wam na komunikację z nami.
- Z wami!? Haha kosmici?
- Nie kosmici, też ludzie, ale to teraz nie istotne. Musimy zacząć działać.Tutaj w tym mieście się zacznie. Widziałeś już tego niskiego typka, tam wtedy w wiosce.
- No kojarzę typa, ale chyba wcześniej też go gdzieś widziałem.
- Na pewno go widziałeś. To przywódca najsilniejszej niegdyś partii opozycyjnej, której słabnie w drastycznym tempie poparcie. Skontaktował się z jednym z nas i poprosił go o pomoc. Problem w tym, że za pomoc zażądano zapłaty. I ten idiota, składa w ofierze ludzi z Twojego kraju. Teraz wygra wybory zdecydowaną większością i aby utrzymać władzę ciągle będzie to robił.
- No świetnie, a co ja mam z tym wspólnego?
- Ty go powstrzymasz. Dlatego kazałem temu "guru" zebrać trzódkę. Pomogą Ci i w walce, jeśli do tego dojdzie. Na razie gromadzą środki pieniężne.
- Grubo macie na bani i ja mam w to uwierzyć?
- W swoim czasie uwierzysz. Teraz Cię żegnam, idź i odpocznij. - w tym momencie wszedł Jabol, z którym tutaj przyszedłem.
- Chodź zawiozę Cię do Twojego mieszkania.
- Mojego mieszkania?
- Nawet sobie nie wyobrażasz jaki hajs tutaj się kręci i to głównie dzięki mnie. Opowiem Ci po drodze.
No rzeczywiście zgarniają tutaj kokosy. Jabol oficjalnie pracuje jako kurier i jeździ po europie z przesyłkami. Między innymi do Niemiec, Czech czy Holandii. Tam kupuje dragi czy to w sklepie czy w aptece. Oczywiście recepty też skądś kołuje, ale nie chciał powiedzieć skąd. Jak ma już kupiony towar, wkłada to w paczki, adresuje do kogoś i wrzuca sobie do fury. Przywozi do Polski i zabiera paczki. W razie kontroli policja go nawet nie podejrzewa, tylko jadą tam gdzie była zaadresowana paczka. Sprytne. Mówi, że sam to wymyślił, ale nie chce mi się wierzyć. Po jakichś 15 minutach byliśmy w podziemnym parkingu, mojego nowego bloku.
- Dobra, masz tu w stacyjce kluczyki  do mieszkania i do fury, bo i ona jest Twoja.
- Dzięki stary.
- Nie ma problemu, dobra ja spadam. Nara.
Wyszedł z samochodu, a ja zostałem i nie mogłem się otrząsnąć z szoku. Ledwo tam przyszedłem, a już mi mieszkanie ufundowali i furę. Zajebiście wręcz. Kiedy miałem już wysiadać z samochodu wszedł jakiś typ.
- Jedziesz z nami. - powiedział i odpalił furę. Chciałem szybko uciec, ale zaraz po nim wsiadło jeszcze dwóch i przystawili mi gnata to głowy. Przyjrzałem się im, to byli ci czarni ze snów. - Wiemy kim jesteś i wiemy co chcesz zrobić. Niedługo jednak przestaniesz być problemem.

KONIEC ROZDZIAŁU I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz