Wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Długo
nie musiałem czekać.
-
Jesteś, to dobrze. – powiedział głos dobywający się z ołtarzyka. - Wszystko się wali, musimy zacząć działać.
-
Nic nie będę robił, póki mi nie wyjaśnisz czym albo kim kurwa jesteś! –
krzyknąłem wstając z tych poduszek.
-
To szukaj sobie innego frajera! – ruszyłem w stronę drzwi.
-
Czekaj! Dobra. Powiem Ci. Tylko masz tego nikomu nie mówić.
-
Masz to jak w banku.
-
Jestem Twoim potomkiem, praprapraprawnukiem czy może i jeszcze kilka pra.
Komunikuję się z Tobą z przyszłości, żebyś mógł naprawić to co teraz się
wydarzy. Ale tym ludziom masz wmawiać, że jestem bogiem dobra?
-
Haha nie no ziomuś i ja mam w to uwierzyć?
- No tak, nie mam chyba powodów, żeby Cię okłamywać
nie? Liczy się chyba to, że mamy wspólny cel.
- No dobra, dawaj ten swój „genialny” plan.
- Wiesz wybory zbliżają się wielkimi krokami.
Niecałe dwa miesiące zostały. Mistrz
czarnych zyskuje coraz to większe poparcie. Chodzi o to, że musimy zacząć
działać. Poparcie musi spaść. Wyniki w Koszalinie będą odzwierciedleniem
wyników z całego kraju. Rozumiesz jak do tej pory?
- Mniej więcej, powiedz mi jak mam to niby zrobić?
- Hahahahaha… Ja mam Ci mówić jak się subtelnie
pozbywać konkurencji? Zgnój czołowych graczy przeciwnika, znajdź haki. Nie
wiem, cokolwiek co sprawi, że ludzie nie będą im przychylni. Najlepiej
manipuluj dowodami. Teraz na przykład zakosili Ci samochód nie? Wykorzystaj to.
Zbierz grupę osób wykwalifikowanych w czymś niech Ci w tym pomogą. Masz tutaj
potężną armię fanatyków. Trochę wyobraźni, a zwycięstwo będzie nasze.
- Proste. – powiedziałem z ironicznym uśmiechem na
twarzy.
- Dobrze, że się zgadzamy. Będziemy w kontakcie.
Chyba nie zrozumiał tego sarkazmu,
ale cóż co mi szkodzi? Będzie przynajmniej coś się działo. Kogo by tutaj
zrekrutować do ekipy? Szkoda, że nie ma starej mojej bandy. Jest natomiast
Jabol. On pewnie będzie wiedział kto mógłby nam pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz