czwartek, 5 stycznia 2012

14. POWRÓT


- Dobrze że Rudy powiedział nam gdzie jesteś.
- Chociaż tak pomogłem. Ave!
- W ogóle w jakieś gówno się wpakowałem. - powiedziałem - Nie wiem co o tym myśleć. Tak swoją drogą to jedźmy na psy zgłosić, że furę mi zajebali.
- Spokojnie w swoim czasie, ładuj się do tej. – rzekł Jabol pokazując na srebrne mondeo stojące niedaleko od nas. - Guru Cię wzywa.

- No dobra. – odparłem lekko zrezygnowany.
Wsiedliśmy do fury i pojechaliśmy na północ, gdzie znajdowała się kwatera główna Wyznawców. Jednak nie dojechaliśmy najkrótszą drogą bo skrzyżowanie Alei 1 maja i Młyńskiej zostało zamknięte dla ruchu. Przechodził tamtędy pochód partii opozycyjnej, tej z którą mam się zmierzyć. Ogromne rzesze ludzi przechodziły tą drogą. Nie wiem tylko dokąd szli i jaki był cel tej „przechadzki”. No, ale chcą to niech sobie idą.
Dojechaliśmy w końcu na miejsce, co prawda przejeżdżając przy tym niemal całe miasto. Rudy został przy samochodzie, żeby znowu nikt mnie nie porwał.
- Guru sugerował, żeby jakąś ochronę dla Ciebie załatwić – powiedział Jabol kiedy wchodziliśmy do budynku.
- Dam sobie radę sam, wiesz nie z takich opresji się wychodziło. Wtedy mnie zaskoczyli, a teraz wiemy na co ich stać. Po za tym to na bank ludzie Bachmanna mnie obserwują i coś mi się wydaje, że raczej nie pozwolą „czarnym” się do mnie dobrać.
- Może, może. Zobaczymy co Guru powie, a teraz patrz.
- Byliśmy tutaj już przecież i tę ścianę mi pokazywałeś.
- Tak, ale zawsze mnie to bawi i się jaram tym jak ją otwieram. – pociągnął za żyrandol i ściana się zapadła. W życiu tak szczęśliwego człowieka nie widziałem. Pomieszczenie, które znajdowało się za nią było kompletnie puste. Wyznawcy dopiero dzisiaj na wieczór się zbierali na jakąś ceremonię. Też byłem na nią zaproszony, mimo że nikt nie wyjaśnił mi na czym będzie polegać.
- Guru czeka na Ciebie tam w tym pomieszczeniu z boku. To kurwa z ołtarzykiem. Ja tutaj poczekam jak coś.
Poszedłem do tego pokoiku, no i faktycznie czekał tam na mnie Guru. Klęczał przed ołtarzykiem i chyba się modlił. Pochylał się co chwila i wymawiał jakieś dziwne słowa. Nie znam tego języka. Może to jakiś własny sobie wymyślili? W końcu chyba zauważył moją obecność. Musiałem mu niestety w tym pomóc niby to po cichu chrząkając.
- O, jesteś już. – wstał i odwrócił się w moją stronę. – usiądź proszę – wskazał na poduszki znajdujące się na środku.
- Dobry, no coś tam Kiełbasa mówiła czy tam mówił?
- Tak, ale o tym za chwilę. Dzisiaj ważny dzień, zaprzysiężenie pierwszych wtajemniczonych w  nasze nauki. Liczę, że przybędziesz.
- Zależy co się będzie działo.
- Atrakcji nie zabraknie, wiesz mamy dostęp do najlepszych ziółek w okolicy.
- No to będę! – krzyknąłem z uśmiechem na twarzy. – A teraz mów co masz mówić.
- Tak więc miałeś tutaj przybyć i to zrobiłeś. Zaraz sam z nim porozmawiasz, bo mi nie chciał powiedzieć o swoim wielkim planie. Nie dane jest mi wiedzieć. Wychodzę, zostawiam was samych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz