Obudziłem
się na drewnianej łódce po środku jakiegoś ogromnego zbiornika wodnego. Dookoła
niczym nieprzenikniona ciemność. Żadnych gwiazd na niebie, żadnych chmur nie
było zupełnie nic. Wiał natomiast ciepły wietrzyk. Rozglądałem się dookoła
wytężając wzrok w poszukiwaniu czegokolwiek. Od zawsze przerażały mnie takie
sytuacje, ogromne przestrzenie i nicość. Czułem się wtedy jakby to wszystko
dookoła gniotło mnie całą swoją masą. Straszne uczucie, nie życzę go nikomu.
Nagle
na horyzoncie pojawiło się światło. Szybko tam się odwróciłem i przyglądałem.
Na tle łuny, powstałej przez to światło, ukazała się sylwetka miasta. Wysokie
budynki, jeden obok drugiego wyrastały nad niskie domki jednorodzinne. Miasto
stało na wyspie, otoczone lasem. Czułem, że się do niego zbliżam i to bardzo
szybko. Po kilku sekundach byłem już w środku tego miasta, na ulicy, którą
znałem, lecz skąd nie jestem w stanie powiedzieć.
Ciągnęła
się przede mną w nieskończoność, co jakiś czas przecinała się z innymi ulicami.
Żadnego samochodu, żadnych ludzi. Opustoszałe miasto. Czyżby flashback? Już
miałem podobny sen. Wtedy jednak było słychać ruch uliczny, a teraz panowała
cisza.
Ta
łuna unosząca się nad miastem nie dawała mi spokoju. Co to może być? Czułem
też, że ciągle ktoś mnie obserwuje. Ruszyłem do przodu wzdłuż ulicy, bacznie
się rozglądając.
Nagle
zza budynku po drugiej stronie ulicy wybiegła spora grupa ludzi. Wszyscy ubrani
w czarne habity. Co niektórzy mieli pochodnie w rękach.
-
Tam jest! Łapać go! – krzyknął jeden z nich, a reszta niewiele myśląc ruszyła w
moją stronę.
Cóż
mogłem zrobić? Uciekłem w przeciwną stronę i mimo, że jestem dosyć szybki na
krótkie dystanse, doganiali mnie. Byli coraz bliżej, mieli mnie już na
wyciągnięcie ręki. Jakby tego było mało, jeszcze potknąłem się i twarzą upadłem
w błoto.
-
Już po mnie – pomyślałem i zacząłem krzyczeć – Aaaa!
-
Zamknij mordę – powiedział znajomy głos. – wstawaj mamy przesrane. W ogóle
wyjaśnij mi po co się położyłeś na podłodze?
-
Co? – zapytałem odwracając się w jego stronę. To był Jabol w swojej skromnej
osobie. – Dobra co tutaj robisz? Gdzie są tamci? A i wielkie dzięki za ratunek!
-
Jacy tamci? Wstawaj musimy uciekać – powiedział i podał mi rękę pomagając mi w
ten sposób wstać. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, byłem w jakimś pokoju.
Białe ściany, jakieś obrazki na nich wiszące. Drewniana podłoga skrzypiała pod
naszym ciężarem. Rozwalone ubrania po całym pomieszczeniu i pootwierane
szafy, niemal jak po włamaniu.
-
Nie znaleźliśmy tego! – kontynuował Jabol - Mamy przesrane. Słyszysz? – na
dworze dało się słyszeć jakieś krzyki. Wyjrzeliśmy oczywiście przez okno.
-
Uciekać! Kto może! – krzyczał jeden z ludzi na dole. – Przejęli lotnisko!
Uciekajcie!
-
Przejęli? Lotnisko? – zapytałem ze zdziwieniem, nie miałem pojęcia o co tutaj
chodzi.
-
Wiesz udało nam się, ale oni łatwo się… - przerwał gdy usłyszał głośny huk,
jakby setek silników. Znowu wyjrzeliśmy przez okno i na horyzoncie pojawiły się
samoloty lecące w naszą stronę. Były ich setki, jak nie tysiące. Z daleka można
było zobaczyć jak coś zrzucają i po chwili wybuchy w miejscu gdzie to spadło.
-
Bombardują! Uciekajmy! – krzyknął Jabol po czym wybiegł z pokoju.
-
Czekaj! – pobiegłem zaraz za nim, ale gdzieś mi zniknął. Ziemia się zatrzęsła
raz potem drugi, potem trzeci. Trzęsła się coraz częściej i w coraz krótszych
odstępach czasu. Trzaśnięciom towarzyszył wielki hałas. Wybuchy i latające
gruzy, walące się budynki. W końcu przyszła i kolej na budynek, w którym ja się
znajdowałem. Zatrzęsło nim całym, że nie ustałem na nogach. Zleciałem ze
schodów na dół, wszystko mnie bolało i ruszyć się nie mogłem. Patrzyłem tylko w
górę schodów. Widziałem jak jeden po drugim się sypie i spada w przepaść pod
nami.
-
Nie leż tak! Wstawaj! – krzyczał jakiś głos – No wstawaj, chyba że zostajesz tu
na kolejne dwadzieścia cztery! – strażnik więzienny? Ale co on tutaj by robił?
Obudziłem się i zrozumiałem, że to był sen. Po tylu posranych snach nadal w
czasie ich trwania myślę, że to rzeczywistość. Coś ze mną nie tak.
-
Już! Już. – krzyknąłem i wstałem. Wyprowadzili mnie z młyna. Czekał tam już na
mnie Jabol z Rudym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz