Trochę
zajęło nim znaleźliśmy się na miejscu. Ciężko przejechać przez miasto o tej
godzinie. Zajechaliśmy do aresztu , otworzyła się ta wielka brama i stanęliśmy
na środku placu. Wypuścili mnie z tej suki i zaprowadzili do celi. Siedział tam
jeszcze ktoś. Mężczyzna średniego wzrostu, długie czarne włosy. Ze stroju
przypominał nieco metala, ale takiego nie do końca opętanego przez szatana. Być
może dlatego, że te jego ćwiekowane zabawki zabrali strażnicy więzienni. Siedział
spokojnie na łóżku, nawet nie zwrócił uwagi jak wszedłem. Usiadałem naprzeciwko
niego, z tym że na swojej pryczy.
- O witam – odezwał się – wybacz zamyśliłem się.
Wołają na mnie „Rudy”, Ty też tak mów.
-
No siemanko, a ja jestem..
-
Wiem kim jesteś – przerwał mi – tylko nie wiem co tutaj robisz.
-
Sam tego nie wiem, a skąd wiesz kim jestem?
-
Też jestem wyznawcą – roześmiał się nieśmiało – fajnie, że wpadłeś przynajmniej
jest do kogo mordę otworzyć.
-
Też się cieszę. Strasznie mnie ciekawi dlaczego wołają na ciebie Rudy?
-
Ha, z czasów dzieciństwa. Kiedyś pofarbowałem sobie włosy i przypadkowo rudą
farbę użyłem i tak zostało do dzisiaj. Wygodne chociaż te prycze są.
-
Pewnie długo już tu siedzisz? Mnie na noc wrzucili, tylko bez żadnych podstaw.
-
Standardowo, od kiedy Bachmann został komendantem dziwne rzeczy się dzieją.
Wiesz za co ja tutaj siedzę? Miałem telefon, kupiłem od kumpla. Kradziony
oczywiście, ale nie wiedziałem tego. I wiesz dzisiaj byłem w sklepie z innym
kumplem, a że to idiota zachciało mu się batonika. Zajebał batonika za dwa
złote. Rozumiesz? Ochroniarz to przyuważył i wezwali psy. Przy okazji znaleźli
kradziony telefon. Może niedługo… - nagle przerwał bo strażnik otworzył celę i
powiedział:
-
Rudy, spadaj stąd. Już się nasiedziałeś.
-
Na mnie pora, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. – powiedział Rudy do mnie.
-
Ja też, o ile stąd kiedyś wyjdę.
-
Haha, kiedyś na pewno. Bywaj!
Wyszli obaj i zostałem sam. Nie będę
siedział i w ścianę się gapił. Jak zasnę czas szybciej zleci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz