- Dobra
jesteśmy. Nie wiem co zrobiłeś, ale będziesz gadał z komendantem. Idziemy.
Złapał mnie chwytem transportowym i
zaprowadził do środka posterunku na ulicy Krakusa i Wandy. Posterunek jak każdy
inny, chyba. Nigdy nie byłem w żadnym. Jedyny jaki widziałem to „13. Posterunek”
w telewizji. Wprowadził mnie do małego pokoiku z lustrem na północnej ścianie.
Na środku stał stolik i dwa krzesła po przeciwnych jego stronach. Trochę
podobny do tego z pierwszej mojej wizji. Tylko, że nie ma tutaj kiełbasy.
- Siadaj,
zaraz ktoś do ciebie przyjdzie i bez żadnych sztuczek. – powiedział rozpinając kajdanki
po czym wyszedł.
Zostałem sam na jakieś piętnaście
minut. Wiele myśli przez głowę mi przechodziło i tylko jedna możliwość, ale
za to bardzo mało prawdopodobna. W końcu przyszedł komendant, znałem go. To „ten chuj”
jak wyraził się o nim Jabol. Komendant Jan Bachmann. Lekko się przestraszyłem,
teraz byłem pewny o co może chodzić. Nie dałem jednak tego po sobie tego poznać.
- Witam,
chyba wiesz kim jestem? – zapytał komendant siadając naprzeciwko mnie.
-
Domyślam się.
-
Bystrzak, a wiesz dlaczego tutaj jesteś?
-
Nie mam pojęcia, ale śmiem twierdzić, że zaraz się dowiem.
-
Zadziwiasz mnie swoją dedukcją. Więc tak, trochę ponad sześć lat temu tutaj w Koszalinie
pojawiła się zorganizowana grupa przestępcza. Co prawda nie wykazywali żadnej
agresji, ale łamali prawo. Nie, łamali to złe słowo. Raz to tylko zrobili, ale
za to w jakim stylu. Takiej ilości narkotyków nigdy wcześniej nikt nie sprzedał
w jednej transakcji.
-
Ciekawa historia, ale co ja mam z tym wspólnego?
-
Cicho! Daj mi skończyć. Byliśmy krok za nimi, ale w ostatniej chwili zmienili
miejsce transakcji. No cóż trudno się mówi,
czekaliśmy na drugą, lecz i tutaj nas przechytrzyli bo drugiej nie było.
Mało tego ślad po nich zaginął, a pieniądze które zgarnęli starczą im na długie
lata. Teraz dostaliśmy informację, że szef tej grupy wrócił do miasta. Z tego
co wiem wyjechałeś jakieś sześć lat temu i teraz wróciłeś. Podejrzane?
-
Nie, raczej nie. Wyjechałem bo tam znalazłem dobrą pracę, a wróciłem w
odwiedziny.
-
Może i jest to prawda, a może i nie. Wszystko okaże się w czasie. Spędzisz noc
na młyńskiej to zmiękniesz. Zabrać go!
Przyszedł z powrotem ten policjant
co mnie tutaj przyprowadził i znowu zakuł w kajdany. Wyszliśmy stąd, tym
razem bez chwytu transportowego. Wsiadłem do suki i pojechaliśmy na młyńską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz