środa, 9 maja 2012

66. Epilog


           Obudziłem się po nie wiem jak długim czasie. Wydawało mi się również, że kilka razy już odzyskiwałem przytomność, lecz coś mnie dalej usypiało. Otworzyłem oczy, ale nic nie widziałem. Straciłem wzrok? Gdzie ja jestem? Siedziałem chyba na krześle, bo czułem oparcie na plecach. Ręce i nogi miałem skrępowane więc nie mogłem wstać. Nie dałem rady nawet się uszczypnąć, żeby sprawdzić czy naprawdę się obudziłem.

            Nagle usłyszałem dźwięk towarzyszący przekręcaniu zamka kluczem, potem głośnie skrzypienie nigdy chyba nie naoliwianych drzwi. Do środka weszło kilka osób. Stanęli wokoło mnie i stali chwile, żaden się nie odzywał.
- Gdzie ja jestem!? – krzyknąłem.
- Ściągnijcie mu to. – powiedziałem jeden z nich. Dałbym sobie rękę uciąć, że to Kiełbasa. Nagle zrobiło się jasno. Zdjęli mi kominiarkę z głowy i w końcu mogłem zobaczyć co się dzieje. Stali tak jak przypuszczałem, wokoło mnie. Każdy w czarnym garniturze i okularach. Na dworze może i jest słonecznie, ale w środku są zbędne, chyba.
- Zostawcie nas. – powiedział mężczyzna stojący na środku. Głos miał identyczny jak Kiełbasa. Pozostali wyszli i zostaliśmy tylko we dwójkę, wtedy zdjął swoje okulary. Poznałem go, widziałem go kilka razy na mieście, zawsze wtedy wydawało mi się, że słyszę Kiełbasę. Podszedł do ściany naprzeciwko przy której stało krzesło. Przyniósł je i postawił naprzeciwko mnie, po czym usiadł na nim i kontynuował. – Jestem John Gorki, chyba się nie przedstawiałem jeszcze nie? Chciałem ci podziękować bo dzięki tobie udało nam się osiągnąć cel.
- Nam? Co ty kurwa pierdolisz? Wykorzystałeś mnie i tych wszystkich ludzi!
- No jakby nie patrzeć to masz rację. Cel był szczytny więc myślę, że bóg mi wybaczy. Nadałbyś się do naszej agencji, ale niestety długo już nie pożyjesz.
- Domyśliłem się, za dużo wiem i mnie zabijesz.
- O i tu cię mam, bo się mylisz. Niestety, jeszcze trochę pożyjesz. Sporo dla nas zrobiłeś, ale nie mogę ci ulżyć na koniec twoich dni. Za kilka minut nasz plan wejdzie w życie, Mistrz zginie. Zrobi się zamieszanie i patrząc na to co się działo ostatnio, jak myślisz na kogo spadnie wina?
- Na wyznawców, ty skurwysynu!
- No tak, taki był plan. Panie zbawicielu, mało tego powiązani zostaniecie z radzieckim wywiadem. Cud, miód i malina, jak to tu u was mówią. Miło mi było cie poznać.
- Jeszcze mnie nie poznałeś i lepiej się módl, żebyś nie musiał.
- Modlić? – roześmiał się głośno. – Spójrz, jesteś tu uwięziony, za pięć minut plan wejdzie w życie, a za dziesięć polskie służby dowiedzą się gdzie jesteś. Pozamiatane masz, ale jeśli ci to poprawi samopoczucie, to powiem w sekrecie, że gdybyś nie był tu związany to bym się bał. Tymczasem, bywaj zdrów! Włączę ci telewizor, żebyś mógł zobaczyć swoje dzieło. – wstał z krzesła i podszedł do ściany za mną. Podłączył telewizor do prądu i przełączył na kanał informacyjny. Następnie wrócił do mnie i odwrócił mnie tak, żebym widział transmisję.
- Giń, pedale. Dorwę cię cieciu! –
- Nie wątpię – roześmiał się i udał się w stronę drzwi. Złapał za klamkę i odwrócił głowę do mnie. – Wiesz co jest najlepsze w tym całym planie? Skąd masz wiedzieć niby? To ci powiem! To jest tak nierealne i niedorzeczne, że nikt ci w to nie uwierzy. – roześmiał się jeszcze głośniej niż wcześniej i wyszedł z pokoju.
            Pogodziłem się już wcześniej z tym, że to koniec. Mogłem teraz jedynie obserwować co się dzieje. W telewizji leciała transmisja z konferencji prasowej mistrza po wygranych wyborach. Byli tam wszyscy jego najbliżsi współpracownicy.  Ile ja tu siedziałem? Teraz to i tak nieistotne. Skupiłem się na konferencji.
            Mistrz stał na środku i przemawiał do tłumu dziennikarzy zebranych tam. Mówił coś, że dziękuje za zaufanie mu okazane, że nie zawiedzie i takie głupoty. Wspomniał o Wyznawcach, że to Rosjanie chcieli go wyeliminować. Jak to ujął „ten akt, zamach! Pokazuje tylko jacy jesteśmy silni! Tylko my wyprowadzimy Polskę na dobry tor!”. Niezbyt chciało mi się tego słuchać, czekałem na to co nie uniknione. Byłem ciekaw co wymyślił Kiełbasa, znaczy Gorski.
            Przemowa Mistrza ciągnęła się w nieskończoność. Gadał i gadał, przestać nie mógł, lecz nagle obraz znikł na chwile, a potem było widać tylko kurz i pył. Z głośników dobiegały tylko krzyki i jęki. Wyglądało to na wybuch bomby. Wydawało mi się, że na więcej stać Gorskiego. Transmisję przerwali, po chwili, lecz na sekundę przed zakończeniem dało się słyszeć „nikt nie przeżył”. Myślałem, że będzie więcej „fajerwerków”. Teraz to już pozostaje mi czekać na antyterrorystów.
            Nagle usłyszałem głośny dźwięk kilku, albo kilkunastu ludzi w korytarzu. Potem głośny huk drzwi uderzonych z impetem.
- Już są – pomyślałem. – Trochę szybciej niż to Gorski wyliczył, trudno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz