Obudziłem się po nie wiem jak długim
czasie. Wydawało mi się również, że kilka razy już odzyskiwałem przytomność,
lecz coś mnie dalej usypiało. Otworzyłem oczy, ale nic nie widziałem. Straciłem
wzrok? Gdzie ja jestem? Siedziałem chyba na krześle, bo czułem oparcie na
plecach. Ręce i nogi miałem skrępowane więc nie mogłem wstać. Nie dałem rady
nawet się uszczypnąć, żeby sprawdzić czy naprawdę się obudziłem.
Nagle usłyszałem dźwięk towarzyszący
przekręcaniu zamka kluczem, potem głośnie skrzypienie nigdy chyba nie
naoliwianych drzwi. Do środka weszło kilka osób. Stanęli wokoło mnie i stali
chwile, żaden się nie odzywał.
-
Gdzie ja jestem!? – krzyknąłem.
-
Ściągnijcie mu to. – powiedziałem jeden z nich. Dałbym sobie rękę uciąć, że to
Kiełbasa. Nagle zrobiło się jasno. Zdjęli mi kominiarkę z głowy i w końcu
mogłem zobaczyć co się dzieje. Stali tak jak przypuszczałem, wokoło mnie. Każdy
w czarnym garniturze i okularach. Na dworze może i jest słonecznie, ale w
środku są zbędne, chyba.
-
Zostawcie nas. – powiedział mężczyzna stojący na środku. Głos miał identyczny
jak Kiełbasa. Pozostali wyszli i zostaliśmy tylko we dwójkę, wtedy zdjął swoje
okulary. Poznałem go, widziałem go kilka razy na mieście, zawsze wtedy wydawało
mi się, że słyszę Kiełbasę. Podszedł do ściany naprzeciwko przy której stało
krzesło. Przyniósł je i postawił naprzeciwko mnie, po czym usiadł na nim i
kontynuował. – Jestem John Gorki, chyba się nie przedstawiałem jeszcze nie?
Chciałem ci podziękować bo dzięki tobie udało nam się osiągnąć cel.
-
Nam? Co ty kurwa pierdolisz? Wykorzystałeś mnie i tych wszystkich ludzi!
-
No jakby nie patrzeć to masz rację. Cel był szczytny więc myślę, że bóg mi
wybaczy. Nadałbyś się do naszej agencji, ale niestety długo już nie pożyjesz.
-
Domyśliłem się, za dużo wiem i mnie zabijesz.
-
O i tu cię mam, bo się mylisz. Niestety, jeszcze trochę pożyjesz. Sporo dla nas
zrobiłeś, ale nie mogę ci ulżyć na koniec twoich dni. Za kilka minut nasz plan
wejdzie w życie, Mistrz zginie. Zrobi się zamieszanie i patrząc na to co się
działo ostatnio, jak myślisz na kogo spadnie wina?
-
Na wyznawców, ty skurwysynu!
-
No tak, taki był plan. Panie zbawicielu, mało tego powiązani zostaniecie z
radzieckim wywiadem. Cud, miód i malina, jak to tu u was mówią. Miło mi było
cie poznać.
-
Jeszcze mnie nie poznałeś i lepiej się módl, żebyś nie musiał.
-
Modlić? – roześmiał się głośno. – Spójrz, jesteś tu uwięziony, za pięć minut
plan wejdzie w życie, a za dziesięć polskie służby dowiedzą się gdzie jesteś.
Pozamiatane masz, ale jeśli ci to poprawi samopoczucie, to powiem w sekrecie,
że gdybyś nie był tu związany to bym się bał. Tymczasem, bywaj zdrów! Włączę ci
telewizor, żebyś mógł zobaczyć swoje dzieło. – wstał z krzesła i podszedł do
ściany za mną. Podłączył telewizor do prądu i przełączył na kanał informacyjny.
Następnie wrócił do mnie i odwrócił mnie tak, żebym widział transmisję.
-
Giń, pedale. Dorwę cię cieciu! –
-
Nie wątpię – roześmiał się i udał się w stronę drzwi. Złapał za klamkę i
odwrócił głowę do mnie. – Wiesz co jest najlepsze w tym całym planie? Skąd masz
wiedzieć niby? To ci powiem! To jest tak nierealne i niedorzeczne, że nikt ci w
to nie uwierzy. – roześmiał się jeszcze głośniej niż wcześniej i wyszedł z
pokoju.
Pogodziłem się już wcześniej z tym,
że to koniec. Mogłem teraz jedynie obserwować co się dzieje. W telewizji
leciała transmisja z konferencji prasowej mistrza po wygranych wyborach. Byli
tam wszyscy jego najbliżsi współpracownicy.
Ile ja tu siedziałem? Teraz to i tak nieistotne. Skupiłem się na
konferencji.
Mistrz stał na środku i przemawiał
do tłumu dziennikarzy zebranych tam. Mówił coś, że dziękuje za zaufanie mu
okazane, że nie zawiedzie i takie głupoty. Wspomniał o Wyznawcach, że to
Rosjanie chcieli go wyeliminować. Jak to ujął „ten akt, zamach! Pokazuje tylko
jacy jesteśmy silni! Tylko my wyprowadzimy Polskę na dobry tor!”. Niezbyt
chciało mi się tego słuchać, czekałem na to co nie uniknione. Byłem ciekaw co
wymyślił Kiełbasa, znaczy Gorski.
Przemowa Mistrza ciągnęła się w
nieskończoność. Gadał i gadał, przestać nie mógł, lecz nagle obraz znikł na
chwile, a potem było widać tylko kurz i pył. Z głośników dobiegały tylko krzyki
i jęki. Wyglądało to na wybuch bomby. Wydawało mi się, że na więcej stać
Gorskiego. Transmisję przerwali, po chwili, lecz na sekundę przed zakończeniem
dało się słyszeć „nikt nie przeżył”. Myślałem, że będzie więcej „fajerwerków”.
Teraz to już pozostaje mi czekać na antyterrorystów.
Nagle usłyszałem głośny dźwięk
kilku, albo kilkunastu ludzi w korytarzu. Potem głośny huk drzwi uderzonych z
impetem.
-
Już są – pomyślałem. – Trochę szybciej niż to Gorski wyliczył, trudno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz