Pojechałem prosto do swojego nowego mieszkania. Jeszcze w nim nie byłem. Znajdowało się na czwartym piętrze w sześciopiętrowym bloku. W środku były dwa pokoje, łazienka i kuchnia. Wszystkie pomieszczenia wyposażone w meble i sprzęty. W sumie liczyłem na coś więcej, wyznawcy się nie postarali. No cóż, rozpakowałem zakupy i usiadłem na chwilę na kanapie przed telewizorem. Włączyłem jakiś program i na chwilę chciałem się wyłączyć. Niestety nie udało mi się, bo na każdym kanale leciała transmisja z kongresu partii opozycyjnej. Jakby nic innego się w tym kraju nie działo. Postanowiłem, że udam się już do kwatery wyznawców na to zaprzysiężenie. Wiedziałem, że raczej nie będę mógł wracać samochodem więc zostawiłem go na parkingu, a sam poszedłem z buta.
Kiedy dotarłem na miejsce przed wejściem przywitało mnie dwóch uzbrojonych mężczyzn.
- Witamy zbawco. – powiedział jeden z nich – Jak tam zdrowie?
- A dobrze, dziękuję. Wy to kto? I skąd macie tę broń!?
- Guru założył założył SUFO i nas wynajął. Jesteśmy tutaj, żeby chronić całą tę trzódkę i ciebie.
- No dobra. Fajnie. To yyy… zaczęło się już?
- Zaraz się zacznie.
Zaskoczyli mnie z tą ochroną. Wszedłem do środka, ściana była już opuszczona, a w środku zgromadził się już dość spory tłum.
- Już jesteś! – krzyknął Guru – chodź tu do mnie! I zaczynamy!
Podszedłem do niego na drugi koniec pomieszczenia. Przed nami stało dziesięć osób w białych habitach, z kapturami zaciągniętymi na twarze, tak że nie dało się ich poznać. Za nimi znajdował się cały tłum, który przyszedł tylko popatrzeć.
- Dzisiaj jest przełomowy dzień – rozpoczął Guru – Ten w którym rozpoczniemy, tak naprawdę na poważnie nawracanie. Dzisiejszego wieczoru, ci tutaj stojący przed nami, złożą przysięgę i zostaną najwyższymi kapłanami. Dzięki temu będziemy bliżej naszych wyznawców! Czy jesteście gotowi na złożenie przysięgi?
- Tak! – krzyknęli wszyscy razem.
- Zatem na świętą kiełbasę i na życie zbawcy naszego przysięgacie służyć naszej społeczności i bronić jej nawet przelewając własną krew?
- Przysięgamy! – znowu wszyscy razem krzyknęli.
- Tak właśnie pisze się historia. Zaczynajmy ucztę na ich cześć!
- Zaczynamy! – krzyknął Jabol, nagle wyskakując z pokoiku z ołtarzykiem. Zaczęła grać muzyka, bardzo głośna. – Komu, komu bo idę do domu? – dalej krzyczał rozdając wszystkim jakieś ziółka.
Stałem i nie dowierzałem temu co widzę. Trochę chore mi się to wydaje. Myślałem, że traktują to jako zabawę, a widzę ci wyznawcy to całkiem na poważnie. Dobrze, pomogą mi i może po wszystkim się dzięki nim ustawię jakoś. Tylko ta cała bajeczka z tym Kiełbasą trochę taka naciągana. Zobaczymy co będzie później.
- No to zapraszam was, kapłani i ciebie do mojego pokoju. – powiedział Guru i wszyscy udaliśmy się do pomieszczenia z ołtarzykiem. Co się okazało wcześniej nikt oprócz mnie, Guru i Jabola nie miał tam wstępu.
Weszliśmy do środka, Guru oczywiście zamknął za nami drzwi. Usiedliśmy wokół fajki wodnej i wszyscy zdjęli te kaptury. Pośród tych kapłanów był Rudy, reszty nie kojarzyłem.
- Tak więc – mówił Guru rozpalając fajkę – jesteście teraz w hierarchii najważniejsi zaraz po mnie i zbawcy. Będziecie ściśle współpracować z nim, macie mu pomagać w misji zbawienia. Każdy z was jest inny – pociągnął pierwszego bucha i przekazał fajkę mnie. – Każdy ma inne umiejętności, talenty….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz