wtorek, 17 stycznia 2012

22. GWARDIA

           Niestety sen nie trwał długo, trochę po dziewiątej obudził mnie sms od Jabola. Napisał w nim: „ jak wstaniesz zadzwoń do mnie”. No trudno, chwilę potem puściłem mu strzałkę, czemu mam się na koszta narażać?

- Co ty tak wcześnie wstajesz? – zapytał Jabol zaraz po odebraniu telefonu.
-  Bo jakiś idiota mnie obudził.
- Haha! To pewnie ja. Sorka, ale trzeba działać. Przyjedź po mnie i jedziemy do Trawicy, a i bym zapomniał. Kmiotek ma dla ciebie jakieś info, chce się z tobą spotkać. Kurwa coś z Tym samochodem, ale on sam ci to wyjaśni.
- Jaki Kmiotek? Właśnie trzeba zgłosić kradzież fury.
- Guru się tym zajął, w końcu na niego jest samochód nie? Kmiotka nie znasz? To jeden z tych zaprzysiężonych. Policjant, nasz kret u psów. Mówił, że wpadnie tam do ciebie po szesnastej. To za ile będziesz u mnie?
- Zjem i się ogarnę i jadę. A gdzie ty kurwa mieszkasz?
- Tam, gdzie zawsze mieszkałem.
- Dalej ze starymi mieszkasz?
- Nie no co ty – roześmiał się jak głupi – Starzy się przestraszyli i uciekli ode mnie. Sam tu mieszkam. Dobra to bądź za pół godziny.
- Nara.
              Odłożyłem telefon i skierowałem się do lodówki. Dobrze, że wczoraj zrobiłem te zakupy przynajmniej nie muszę teraz nigdzie latać. Co by tu zjeść, o są parówki. Wrzuciłem je do garnka z wodą i wstawiłem na gaz. Sam zaś siadłem przed telewizorem. Włączyłem sobie kanał sportowy, na którym właśnie leciał serwis informacyjny. Polska reprezentacja wygrała z Brazylią. Nie wierzę, muszę się uszczypnąć, boli czyli jednak to prawda. Problem jednak w tym, że potem dopiero dopowiedzieli, że to w siatkówce.
            Parówki się ugotowały, szybko je zjadłem i jazda do samochodu. Parę minut po dziewiątej i miasto puste. Szybko dojechałem na miejsce. Jabol czekał już na dole.
- Siema – powiedział wsiadając do samochodu. – Teraz jedź do kwatery.
- Siema, siema. Po chuj tam?
- Guru kazał, żeby rudy z nami, a konkretniej z tobą wszędzie łaził.
- Rudy?
- No Rudy, Rudy. Coś niezbyt ci myślenie dzisiaj idzie. On miał kiedyś licencję ochroniarską, ale mu zabrali. No i Guru go mianował szefem twojej osobistej ochrony.
- Gwardia zbawcy.
- Dobre! Jedź bo czasu szkoda.
           Jak już wcześniej wspominałem miasto o tej porze było niemal puste, tylko czerwone światła nas spowalniały. Szybko dojechaliśmy pod kwaterę, gdzie czekał już Rudy. Jakbym nie wiedział, że to on tam czeka to w życiu bym go nie poznał. Ubrany w garnitur, w niczym nie przypominał metala. No może te długie włosy, ale spiął je w kitkę.
- Ave szefie – powiedział, gdy podjechaliśmy obok niego.
- Siemanko. Wsiadaj.
- Nie, nie jadę z wami. Dostaliśmy drugą furę i pojedziemy za wami.
- My?
- No my, jest ze mną jeszcze dwóch. Nie bójcie się, umiemy broni używać. Masz tutaj tylko radio i mów gdzie jedziemy.
- Na bogato widzę i z pompą. Jedziemy do Trawicy, dogonicie nas.
- Się robi szefie. – powiedział i pobiegł do czarnego golfa stojącego nieopodal.
               No i ruszyliśmy. Wylotówka na Gdańsk także była niemal pusta i szybko znaleźliśmy się w Sianowie, gdzie obraliśmy kurs na Trawicę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz