Wszyscy wstali i w ciszy czekali na dalszy ciąg ceremonii. Guru skinął palcem na mnie. Dał mi w ten sposób sygnał, abym teraz to ja zabrał głos.
- Witam was. – rozpocząłem. – Wszyscy wiecie kim jestem. Wraz z garstką wybranych z waszej, a raczej naszej wspólnoty wykonujemy ważną misję, zleconą przez samego Kiełbasa. Nie z każdym miałem przyjemność rozmawiać czy współpracować. To jednak się zmieni, wcześniej nieco sceptycznie podchodziłem do całej tej sytuacji, ale i to się zmieniło. Teraz z całej swojej mocy, kiedy tylko będzie jakaś wolna chwila, albo gdy już zakończymy misję przeciwko Mistrzowi, będę wspomagał Guru w opiekowaniu się wspólnotą. – w tym momencie wszyscy zgromadzeni zaczęli klaskać. Obróciłem się, żeby zobaczyć czy czasem nie ma na ścianie wielkiego napisu „aplauz”. Nie było go jednak, czyli to moja mowa ich tak poruszyła? Dziwne, nic takiego nie powiedziałem. Nie będę ukrywał, że lekko się wzruszyłem i zaniemówiłem.
- Teraz wszyscy udajcie się na zewnątrz – przerwał tę chwilę kontemplacji Jabol. – Do tego namiotu po prawej stronie. Żarcie, ziółka i wóda dla każdego!
- Chodź ze mną na górę – powiedział do mnie Guru. Tak też zrobiłem, mimo że strasznie ciągnęło mnie do tego namiotu. Pamiętam jeszcze loty po poprzednim jaraniu „ziółka” i nie mogę się doczekać powtórki.
Kiedy weszliśmy na górę moim oczom ukazał się zupełnie inny obraz od tego jaki pamiętałem. Dziesiątki monitorów stojących na biurkach zwróconych w jednym kierunku. Trochę mi to przypominało salę, w której NASA monitoruje startujące promy kosmiczne. Północna ściana zasłonięta była wielkim monitorem składającym się z kilkunastu mniejszych.
- Dobrze się tutaj urządziliśmy – powiedziałem.
- Trochę nas to kosztowało. Mam nadzieję, że masz już plan jak to wykorzystać.
- Tak, wiesz w pierdlu miałem sporo czasu na myślenie. Powiedz mi, czego potrzebuje każda większa organizacja aby sprawnie funkcjonować?
- Ludzi, którzy będą działać?
- To też, ale chodziło mi raczej o fundusze. Sam widzisz ile kosztuje utrzymanie naszej misji.
- Chyba wiem do czego zmierzasz, Zbawco.
- Wykorzystamy ten sprzęt i Przybyszewskiego do zabrania Mistrzowi hajsu. Bez niego nie opłaci, ani kampanii, ani ochroniarzy, ani nawet wiecu nie zorganizuje. Nic.
- Teraz wiem dlaczego właśnie ciebie wybrał Kiełbasa.
- Dziękuję Guru, to dla mnie zaszczyt.
- Widzę też, że uwierzyłeś w niego.
- Zaczynam wierzyć, mimo że zdradził mi kim jest. Teraz jednak wydaje mi się, że to była swego rodzaju próba. Wiedział, że wtedy bym nie uwierzył.
- Też mi się tak wydaje, synu. O tym chciałem z tobą właśnie porozmawiać. Wyznawców jest coraz więcej i coraz to trudniej mi tym wszystkim zarządzać. Potrzebuję pomocy. Wiem, że masz misję, że nie zawsze możesz pomóc, ale wiem też, że mogę na ciebie liczyć.
- Nie tylko na mnie, mamy dziesięciu zaprzysiężonych, gwardię no i Jabola. To co, już pójdę do namiotu?
- Idź, ja tu zostanę i się jeszcze pomodlę.
Wyszedłem z pokoju i udałem się na dół. Ledwo zszedłem ze schodów, kiedy zaczepił mnie Rudy.
- Szefie! Szefie! W końcu cię znalazłem. Mamy zajebiście wielki problem.
- Co się stało?
- Nie ma czasu na wyjaśnienia, wsiadaj do samochodu i jedziemy. Całą gwardie zebrałem.
- Dobra, ale po drodze mi wszystko wyjaśnisz.
Wybiegliśmy z budynku i wsiedliśmy do samochodów. Szybko ruszyliśmy w drogę i udaliśmy się w stronę Koszalina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz