Przemyłem
twarz zimną wodą i zaparzyłem sobie kawę. Usiadłem przed telewizorem aby ją
wypić. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, a wkrótce potem ich otwieranie.
Wczoraj nie zamknąłem drzwi?
- Siema! –
krzyknął Jabol wchodzący właśnie do pokoju, w którym siedziałem. – Co kurwa nie
odbierasz? Dzwonie i dzwonie, a ty śpisz. W ogóle to byś się ubrał, zaraz dwunasta.
Włączaj wiadomości, nie będę ci opowiadał.
- Dobra,
dobra, daj mi się obudzić. Opowiadał? O czym?
- Oglądaj, o
patrz. W pierwszych informacjach będą to podawać.
-
Dzień dobry – mówiła prezenterka z telewizji. – zaczynamy dzisiaj od wiadomości
o Andrzeju Karpisiemowiczu, regionalnym przywódcą partii opozycyjnej u którego
na posesji znajdowała się dziupla złodziei samochodowych. Połączymy się teraz z
rzecznikiem koszalińskiej policji.
-
Dzisiaj w nocy, po godzinie drugiej nasza grupa antyterrorystyczna weszła do
posesji pana Karpisiemowicza. Znaleźliśmy tam skradziony ponad tydzień temu
samochód oraz części do wielu innych. Właściciel posesji oraz jego wspólnicy
zostali aresztowani i czekają w areszcie na zarzuty. Pieniądze ze sprzedaży aut
i części szły na regionalne konto partii. Na szczęście tym sprawnym posunięciem
zlikwidowaliśmy ten nielegalny proceder.
Jabol złapał pilota i wyłączył
telewizor, po czym powiedział:
-
Widzisz? Widzisz? Załatwiłem dziennikarkę, napisze serię artykułów o ich
przekrętach. Trochę je urozmaici, ale większość będzie prawdą. Widzisz kurwa?
Jak się staram?
-
Widzę, dostaniesz za to medal. Taki z kiełbasy.
-
Bardzo śmieszne, jakieś plany na dzisiaj?
-
Niezbyt, coś jeszcze wymyślę.
-
To jedź ze mną na promocję płyty. Dzisiaj premiera, a może tam nakłonisz
jeszcze kogoś, żeby do wyznawców dołączył?
-
Tylko zjem dobra?
Długo to nie trwało. Szybka posiłek,
na ogromnych nerwach. Ciągłe kibicowanie Jabola „dawaj, szybciej bo się
spóźnię, no ruszaj dupę!” , bardzo przyśpieszyło cały proces wchłaniania
żywności. Potem ubieranie na piątym biegu i do samochodu. Jabol prowadził, bo
jak powiedział „tylko mistrz kierownicy, przez miasto przejechać może, o tej
porze”. Chciał to ma. Po jakichś piętnastu minutach byliśmy już w centrum handlowym,
w którym to miała się odbyć premiera płyty jego składu.
Gdy tylko zaparkowaliśmy zleciał się
tłum, dziennikarzy, albo fanek. Ciężko określić. Porwali go i ruszyli w stronę
stoiska w sklepie muzycznym. Zostałem sam, w sumie to nawet lepiej w tej sytuacji.
Ruszyłem powoli w tym samym kierunku, po drodze rozmyślając nad sensem tego
snu. Co to ma znaczyć z tym wyborem? Coś stracę, coś zyskam. Może ta sarna jest
kluczem. Chociaż do tej pory nie było żadnych ukrytych znaczeń. Jedno jest
pewne. Sosna, ten adwokat jest w to zamieszany. Ktoś jeszcze tam był, tylko
kto? O co chodzi z tym Ruskiem i z kim on jechał? Przed czym uciekali. Za dużo
pytań. Wkrótce się dowiem o co chodzi, znający życie.
W międzyczasie doszedłem do tego
stoiska. Stał tam tłum, zabijający się o autografy. Bałem się podejść bliżej,
jeszcze by mnie zagryźli. Stałem z boku i obserwowałem. Po chwili zwróciłem
uwagę na dość sporą grupę ludzi idącą korytarzem obok. Przez krótki czas
myślałem, że to kolejna partia fanów. Tak jednak nie było. Wszyscy ubrani w
czarne garnitury, a przed nimi dziennikarze robiący zdjęcia. Podejdę bliżej,
może się dowiem o co chodzi.
-
Odsunąć się, dajcie nam przejść. – powiedział Kiełbasa. Znowu te zakłócenia?
Niemożliwe, głos dobiegał z tej gromady ludzi. Teraz miałem już mocny powód aby
podejść bliżej. Kiedy jednak się zbliżyłem jeden z tych ludzi odzianych w
garnitury podszedł do mnie i powiedział po angielsku:
-
Odejdź, czego tu szukasz? Nie masz tutaj na co patrzeć! Wyjazd, bo cię
obezwładnię!
-
Dobra! Bez nerwów, już idę. – odpowiedziałem mu w tym samym języku i odszedłem.
Głupi nie jestem i nie wyskakuje do uzbrojonych z pięściami. Po chwili
podbiegli do mnie gwardziści obserwujący mnie z pewnej odległości. Coraz lepiej
im to szło, bo nawet nie zauważyłem, że za nami pojechali.
-
Co jest szefie?
-
A nic, chciałem się zapytać co tu się dzieje.
-
To jakiś amerykański ambasador. Przyjechali z jakąś tajną propozycją do naszego
rządu. Ciągle trąbią o tym w telewizji.
-
Jakoś mi umknęło, dzięki za info.
-
Spoko, szefie. Jak coś to my tutaj jesteśmy.
-
Dzięki chłopaki.
Odeszli i po chwili wtopili się w
tłum. To nie mogło mi się zdawać, głośno i wyraźnie słyszałem Kiełbasę.
Chociaż, nie trzyma się to kupy. Może przemęczony jestem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz