No
i ruszyliśmy w drogę powrotną. Było już grubo po drugiej w nocy i zmęczenie
dawało się już we znaki. Ucieszony wizją rychłego spoczynku przyśpieszałem nasz
marsz. Po drodze rozmawialiśmy o tym co tam się wydarzyło, chcieli ze mnie
wyciągnąć o czym rozmawiałem z Vladimirem. Póki co jednak zostawię to dla
siebie, nie wiadomo co z tego wyniknie.
Kiedy byliśmy już w połowie drogi,
zadzwonił do mnie Guru.
-
Zbawco przyjedź szybko do kwatery.
-
Co się stało?
-
Potrzebuję pomocy. – rozłączył się. Z jego głosu nie mogłem nic wyczytać, był
spokojny jak zawsze. No trudno, spanie poczeka. Guru mnie potrzebuje, a całkiem
niedawno deklarowałem się, że będę mu pomagał. Muszę tam iść.
Po jakiejś godzinie byliśmy na
miejscu, w międzyczasie Rudy nas opuścił i udał się do domu na spoczynek. Guru
czekał na mnie już w drzwiach wejściowych.
-
Zostawcie nas samych – powiedział i gwardziści odeszli na bok.
-
Co się dzieje? Trochę mnie przestraszyłeś.
-
Odprawiamy modły do wielkiego Kiełbasa, żeby ukarał za to świętokradztwo.
Wyznawcy jednak nie wiedzą, jak ważną rzecz straciliśmy. Mam nadzieję, że modły
zostaną wysłuchane.
-
Mogę dołączyć? Może mój wkład by przechylił wolę Kiełbasa na nasza stronę?
-
Nie. Mam dla ciebie inne zadanie. Dlatego wezwałem cię tutaj.
-
Tak więc słucham. Ale może wejdziemy do środka, trochę chłodno tutaj jest.
-
Nie, tutaj rozmawiać będziemy. Musisz jechać do Białogardu.
-
Gdzie? Na chuj tam? Nienawidzę tego miasta.
-
Musisz tam jechać. Jest tam sekta, arabska. Nazywają się Al-Kielbasad, od
wieków wyznają swojego bożka i czekają na mesjasza. Wszystko jest podobne do tego
jak u nas. Wizje, mistrz, składanie w ofierze. Musisz ich przekonać, że to ty
jesteś tym mesjaszem. Rozmawiałem już z ich Guru, czekają tam na ciebie.
Pojedziesz z dwoma gwardzistami i Jabolem. Potem Sosna do was dojedzie.
-
Sosna? A na chuj on nam tam?
-
Będzie z nimi gadał, adwokat potrafi przekonywać czyż nie?
-
Racja, racja. To nie mogłeś przez telefon tego powiedzieć?
-
Nie. Mam przeczucie. Obserwują nas i nasłuchują. Musimy uważać. Wyruszacie za
godzinę.
-
Co?
-
Nie marudź, w samochodzie się wyśpisz. Czekaj tu na Jabola. – powiedział to i
wszedł do środka. Teraz lekko żałuję, że się deklarowałem z pomocą. Trudno,
trzeba to trzeba. Al-Kielbasad, jaką nazwę sobie wymyślili. Ciekawe jak nas
przywitają, może mają jeszcze lepsze ziółka. Nie, już bredzę ze zmęczenia.
KONIEC ROZDZIAŁU III
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz