czwartek, 9 lutego 2012

39. BIAŁOGARD


No i ruszyliśmy w drogę powrotną. Było już grubo po drugiej w nocy i zmęczenie dawało się już we znaki. Ucieszony wizją rychłego spoczynku przyśpieszałem nasz marsz. Po drodze rozmawialiśmy o tym co tam się wydarzyło, chcieli ze mnie wyciągnąć o czym rozmawiałem z Vladimirem. Póki co jednak zostawię to dla siebie, nie wiadomo co z tego wyniknie.

            Kiedy byliśmy już w połowie drogi, zadzwonił do mnie Guru.
- Zbawco przyjedź szybko do kwatery.
- Co się stało?
- Potrzebuję pomocy. – rozłączył się. Z jego głosu nie mogłem nic wyczytać, był spokojny jak zawsze. No trudno, spanie poczeka. Guru mnie potrzebuje, a całkiem niedawno deklarowałem się, że będę mu pomagał. Muszę tam iść.
            Po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu, w międzyczasie Rudy nas opuścił i udał się do domu na spoczynek. Guru czekał na mnie już w drzwiach wejściowych.
- Zostawcie nas samych – powiedział i gwardziści odeszli na bok.
- Co się dzieje? Trochę mnie przestraszyłeś.
- Odprawiamy modły do wielkiego Kiełbasa, żeby ukarał za to świętokradztwo. Wyznawcy jednak nie wiedzą, jak ważną rzecz straciliśmy. Mam nadzieję, że modły zostaną wysłuchane.
- Mogę dołączyć? Może mój wkład by przechylił wolę Kiełbasa na nasza stronę?
- Nie. Mam dla ciebie inne zadanie. Dlatego wezwałem cię tutaj.
- Tak więc słucham. Ale może wejdziemy do środka, trochę chłodno tutaj jest.
- Nie, tutaj rozmawiać będziemy. Musisz jechać do Białogardu.
- Gdzie? Na chuj tam? Nienawidzę tego miasta.
- Musisz tam jechać. Jest tam sekta, arabska. Nazywają się Al-Kielbasad, od wieków wyznają swojego bożka i czekają na mesjasza. Wszystko jest podobne do tego jak u nas. Wizje, mistrz, składanie w ofierze. Musisz ich przekonać, że to ty jesteś tym mesjaszem. Rozmawiałem już z ich Guru, czekają tam na ciebie. Pojedziesz z dwoma gwardzistami i Jabolem. Potem Sosna do was dojedzie.
- Sosna? A na chuj on nam tam?
- Będzie z nimi gadał, adwokat potrafi przekonywać czyż nie?
- Racja, racja. To nie mogłeś przez telefon tego powiedzieć?
- Nie. Mam przeczucie. Obserwują nas i nasłuchują. Musimy uważać. Wyruszacie za godzinę.
- Co?
- Nie marudź, w samochodzie się wyśpisz. Czekaj tu na Jabola. – powiedział to i wszedł do środka. Teraz lekko żałuję, że się deklarowałem z pomocą. Trudno, trzeba to trzeba. Al-Kielbasad, jaką nazwę sobie wymyślili. Ciekawe jak nas przywitają, może mają jeszcze lepsze ziółka. Nie, już bredzę ze zmęczenia.

KONIEC ROZDZIAŁU III

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz