sobota, 11 lutego 2012

41. Artyleria


Można było się spodziewać, że szybko zasnę.
„-Wstawaj! Wstawaj! – darł mi się na duchem Jabol. – Wstawaj! Nadchodzą! – otworzyłem oczy i ujrzałem właściciela tego głosu. Morda ta sama, ale ubiór nieco inny. Był odziany w mundur wojskowy. Na głowie hełm, a na ramionach naszywki z polską flagą. Przypomniało mi się, że przed chwilą zasnąłem.

- Kto nadchodzi? – zapytałem szybko zrywając się z pryczy.
- Nie zgrywaj idioty! Szybko do sztabu! – wybiegł z pokoju, a ja zaraz za nim. Znalazłem się na podwórzu kwatery Al-Kielbasad. Budynki były poniszczone, większość się zawaliła. Kiedy odwróciłem się w stronę Białogardu zobaczyłem ogromną czerwoną łunę unoszącą się nad szczątkami miasta. Co Kiełbasa chce mi tym razem przekazać?
- Chodź tu! – darł się Jabol z namiotu stojącego na środku placu, do którego też się szybko udałem.
- Dobrze, że już jesteś. – rozpoczął Guru, również ubrany w mundur. Na ramieniu miał cztery generalskie gwiazdki. – Armie mistrza zbliżają się do miasta. Musimy… - rozległ się huk wybuchu, jednego , potem drugie i kolejnych – Rozpoczęli bombardowanie! Przybyszewski! Zlokalizuj artylerię!
- Się robi! – głos mu nawet nie drgnął. Teraz jestem pewien, że to sen.
- Musisz odnaleźć Saida i Guru naszych arabskich przyjaciół, inaczej jesteśmy zgubieni…
- Dobra mam! – krzyknął Przybyszewski, który najwidoczniej zlokalizował już wrogą artylerię.
- Pokaż gdzie to – powiedział Guru podchodząc do niego. – Rudy i Sosna idźcie tam i zneutralizujcie to. – wyszli bez słowa. – Poparcie dla mistrza spada, ale to za mało. Byliśmy już pod ich bazą, ale udało im się odeprzeć nasz atak. Musisz działać szybko! Tylko ty nas możesz uratować.
- Już gdzieś to słyszałem, ale…
- To pułapka… - przerwał mi Rudy, który mówił przez radio – uważajcie na… aaa… nie! Uważaj Sosna…
- Przerwało transmisję – powiedział Przybyszewski.
- Psiajegomać! – krzyknął Vladimir, który niespodziewanie pojawił się w namiocie. - Psubraty, mówiłem chodź ze mną, pomogę, to nie! Teraz zginiecie wszyscy, bez żadnego wyjątku. – wybiegł z namiotu razem z Przybyszewskim. Co tu się dzieje?
            Nagle ziemia się zatrzęsła i wszystko zaczęło płonąć. Widziałem jak Guru smażył się w tym ogniu i ostatnim tchnieniem powiedział:
- Znajdź ich! Uratuj nas!”
- Wstawaj! No ruszaj dupę! Już po pierwszej, nasi gospodarze się niecierpliwią. Co taki przerażony? Znowu proroczy sen?
- Jabol? Jabol! Kurwa, oby nie proroczy. Chodźmy do nich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz