Tak też zrobiłem. Guru w niezłe gówno mnie
wpakował. Jeśli ten gościu naprawdę całe życie ćwiczył, to już po mnie.
Ostatnio z kimś się biłem w podstawówce. Ciekawe czy Jabol o tym wiedział.
Wyszedłem z budynku i udałem się za niego. Zauważyłem, że stoi tam Sosna i
rozmawia z Saidem. Kiedy przyjechał? Podszedłem bliżej, żeby się przywitać.
- O – powiedział. – Nasz zbawca, witaj.
- No siema, kiedy przyjechałeś?
- Nie dawno. Pytałem się Saida, gdzie was znajdę.
Powiedział, że rozmawiasz z Guru.
- Rozmawiałem… Powiedział mi o przepowiedni, ale
nie wyjaśnił dokładnie o co chodzi. Mam z nim walczyć.
- Tak – przerwał mi Said. – Na śmierć i życie, w
śmiertelnym uścisku się pogrążycie, mesjasz i Guru, tylko jeden z nich wyjdzie
z tego cało, wśród korytarzy tajemnej jaskini i wspomożony świętym zielem,
tylko mesjasz tego dokonać może.
- Co? Mam go zabić? Cię pojebało?
- Waż na słowa, jesteś co prawda zbawicielem, ale
nieco szacunku do naszej, wspólnej wiary. A teraz wybacz, mamy do ustalenia
szczegóły formalne fuzji.
- Dobra idźcie. – odeszli ode mnie. W sumie to i
lepiej. Zostałem sam, nikt mi nie zakłócał pracy mózgu. Chyba ich całkiem
powaliło, że mnie tu wysyłają i mam się tłuc z jakimś karateką na śmierć i
życie. No ale jestem tym mesjaszem, niby. Czyli jeśli przepowiednia mówi
prawdę, to nie mam się czego bać. Jak dotąd wszystko się zgadzało. Zobaczymy
jak to będzie.
Ładna
pogoda się zrobiła, postanowiłem skorzystać z odrobiny wolnego czasu i
zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Ruszyłem w stronę wyjścia, lecz jednak
nie zdążyłem się wyrwać. Zawołał mnie Jabol.
- Stój! Gdzie leziesz? Czekaj!
- Nigdzie nie idę. Co jest?
- No to czekaj. Chodź ci pokaże i opowiem o tym co
tu będzie.
- Dobra, prowadź. – poszliśmy za zabudowania, na
szerokie sięgające aż po sam horyzont łąki.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jakie możliwości tutaj
się nam otworzą.
- No więcej ludzi do walki z Mistrzem…
- Jebać Mistrza! Kojarzysz te mocne ziółka? To mój
wynalazek! Mamy laboratorium ukryte w Koszalinie, ale tam jest niebezpiecznie,
no i mamy mało miejsca. Guru zaproponował mi tutaj je przenieść. I kurwa wiesz
co?
- No co?
- Miał zajebsity pomysł! Tutaj, te araby mają
układy z władzami. Nikt nie wejdzie nam na podwórko. Czaisz?
- Tutaj chodzi o hajs, a nie o idee?
- O to i o to. Religia, pieniądze, władza. Święta
trójca, która nigdy się nie rozdziela.
- Mnie przysłał w związku z religią.
- Mnie chyba po hajs!
- To Sosne po władzę?
-Nie wiem, nie powiedział mi po co go przysyła.
- Weź tam czasem rzuć na niego okiem, czy czegoś
nie kombinuje. Zaczynam coraz mniej ufać naszemu Guru. Nie podejmę jednak
żadnych decyzji przed spotkaniem z Vladimirem.
- Spoko, przydałby się tutaj Rudy.
- Przyjedzie jutro, nie bój się. Masz trochę tych
ziółek? Chciałbym z kimś pogadać.
- Wiedziałem, że to dzięki nim gadacie z Kiełbasą!
- Nie, wcześniej nie miałem dostępu do tego zielska
przecież. Daj mi trochę i dopilnuj, żeby nikt nie wchodził do tej chatki co nas
tam ugościli.
- Spoko. Trzymaj. – podał mi małą samarkę z
ziółkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz