Przebudziłem się, kiedy
wjeżdżaliśmy na podwórko przed bazą w Trawicy. Stało tam jeszcze kilka
samochodów, chyba mieliśmy gości. Rudy stwierdził, że pójdzie sam zobaczyć co
się dzieje, a dopiero potem my. Jak powiedział tak i zrobił. Długo nie
musieliśmy na niego czekać, bo jak się okazało przyjechał Łysy w sprawie
jakichś interesów. Chciałem najpierw jednak pogadać z naszym Guru.
Wszedłem
do środka, Guru był na dole. Klęczał przed ołtarzem Kiełbasy i się chyba do
niego modlił. Podszedłem więc bliżej, żebym mógł z nim porozmawiać, tak aby
nikt nas nie usłyszał.
- Jak się trzymasz? – zapytałem,
jednak bez odzewu. Guru jakby nawet nie zauważył mojej obecności, dalej się
modlił. – Jak coś, wiedz, że na mnie możesz liczyć. Wal jak w dym.
Po
tych słowach wyszedłem z budynku, gdzie czekał na mnie Łysy. Odeszliśmy kawałek
na bok.
- Przykro mi z powodu tego co się
stało – powiedział. – Jako, że do tej pory utrzymywaliśmy dobre stosunki
handlowe, chciałem wam pomóc.
- Pomóc? W czym niby możesz nam
pomóc?
- Słuchaj, tylko to zostaje
między nami. Te ziółka wasze, straciliście cały zapas i laboratorium w, którym
je hodowaliście.
- Prawda, przynajmniej z tego co
słyszałem.
- Straciliście też przez to swoje
jedyne źródło dochodu. Biedny Guru się załamał, całe wasze królestwo legło w
gruzach. Nie ma władzy, nie ma pieniędzy, nie ma nic.
- Wiem kurwa jak wygląda
sytuacja! – wrzasnąłem głośno. Rudy, który stał nieopodal zaczął biec w naszą
stronę, pokazałem mu jednak ręką, żeby został na miejscu. – Mów do czego
zmierzasz.
- Skończyło się, ale to nie
znaczy, że nie może wrócić. Co prawda, nie będziecie mogli tak otwarcie działać
jak teraz, ale to zawsze coś. Rozmawiałem już z Rudym i Jabolem o tym. Jabol
się ucieszył, a Rudy był przeciwny, ale powiedział, że jak się zgodzisz nie
będzie miał nic przeciwko.
- Przeciwny? Przeciwny czemu?
- Chcę dalej produkować te
zielsko.
- Cię chyba pojebało!
- Posłuchaj mnie najpierw
uważnie. Potrzebujecie hajsu do tej swojej misji?
- No tak.
- Potrzebujecie przykrywki żeby
was teraz nikt nie znalazł?
- Ta…
- A nie wspomnę o plecach w
miejscowych władzach. Tych legalnych i tych podziemnych.
- My tutaj rządzi…
- … liście. Rządziliście, wasz
czas przeminął. Luka szybko zostanie zapełniona, ale niestety cała zostanie
podzielona. Dzięki temu zielsku, mógłbym w całości przejąć schedę po was. Wy
natomiast mielibyście u mnie azyl. Nikt by was nie tknął. Jabol by dalej
rozwijał te roślinki. Nie straciłbyś całkowicie władzy.
- Władzy powiadasz? A co z Guru?
- Guru? Haha, zobacz. Toż to
pizda jest, załamał się. On już w tej grze się nie liczy. Tylko ty możesz
prowadzić wyznawców.
- Tylko ja?
- My! – krzyknął głos w mojej
głowie.
- Tak, my oboje!
- Eee… no dobra wy – odpowiedział
speszony Łysy. – To jak będzie? Ubijamy targu?
- Tak, tutaj masz dać nam kilku
ludzi do ochrony.
- Się robi…
- To nie koniec, mo… naszej listy
życzeń. Hajsu potrzebujemy, dużo. Szykujemy się na grubą akcję i masz też
sprawdzić tego ruska, Vladimira Morozova. Kto to jest i jaki ma cel, żeby nam
pomóc.
- Dobra, dobra. Weź od Jabola mój
numer i jak coś jeszcze wymyślisz dzwoń. Czuję, że między nami otwiera się
świetlana przyszłość.
- Pewnie, władza absolutna w
mieście.
- Witaj w moim świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz