piątek, 2 marca 2012

53. Ares


            Co prawda w mieście trwały zamieszki, ale tutaj tego nie było widać. Łysy rzeczywiście miał poważanie w mieście, bo ani policja, ani Wyznawcy tutaj się nie zbliżali. Mało tego, w jego klubie trwała impreza, zresztą jak zwykle. Znaliśmy już drogę więc szliśmy śmiało w tym kierunku. Żaden z obstawiających wejście ochroniarzy nas nie zatrzymywał, podobnie było w środku.

            Doszliśmy do windy i zjechaliśmy w dół, gdzie zastał nas ten sam widok co poprzednio. Z jedną jednak małą różnicą, przy samych drzwiach windy siedział Ares. Wyszliśmy z niej i zauważyliśmy go, a on wstał i powoli zaczął iść w stronę Łysego siedzącego na swoim tronie. Odszedł kawałek i stanął, spojrzał się na nas czy idziemy i czekał, aż do momentu kiedy zrozumieliśmy, że chce abyśmy ruszyli za nim. Poszliśmy powoli za Aresem, który dumnie prowadził nas do swojego pana.
- Witajcie znowu w moich skromnych progach – powiedział Łysy wstając z tronu i podając nam rękę na powitanie. – Co was sprowadza? A nie czekajcie, niech zgadnę. Interesy?
- No, tak, a cóżby innego wspólniku? – odpowiedziałem.
- Racja, racja. Tak więc słucham.
- Potrzebujemy, kilku rzeczy. Po pierwsze zaginął jeden z naszych ludzi, a jest nam bardzo teraz potrzebny.
- Chodzi wam o tę złodziejkę?
- Tak, skąd wiesz? Aaa… Zapomniałem, ty wszystko wiesz.
- Nie wiem gdzie ją znajdziecie. Ciężko się operuje informacjami w czasach wojennych, bo tak je możemy nazwać. Mieliście tego pokaz po drodze. Dam wam Aresa, pomoże ją znaleźć.
- Przecież to nie jest nawet pies.
- No nie, bo to ryś. Nie ma mu równych w tropieniu. Uwierz mi, nie raz mi już pomógł. Coś jeszcze potrzebujecie?
- Kasy, dużo kasy. Na wypchaną elektroniką furę.
- Coś jak te wozy z filmów?
- No dokładnie!
- Załatwione, żaden problem. Teraz wybaczcie, ale mam ważną rozmowę z moim głównym ogrodnikiem. Do następnego razu, a… jak znajdziecie ją już, Ares sam tutaj wróci. Fury też sami poszukajcie, a potem dajcie mi znać. Nara panowie.
            Wyszedł z tego pomieszczenia, przez ukryte za tronem drzwi. My zaś wraz z Aresem wróciliśmy do windy i opuściliśmy klub. Ares zaraz po wyjściu złapał trop i poleciał przed siebie, a ja za nim. Kazałem Rudemu jechać do Trawicy i szukać fury. Nie chciał tego zrobić, ale w końcu udało mi się go przekonać. Wyznawcy przecież nic mi nie zrobią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz