Na miejscu czekał na mnie już
Rudy. Stał przed brama wjazdową na podwórko otaczające naszą bazę. Z jego miny mogłem wyczytać, że coś poważnego
się stało. Trochę mnie to zaniepokoiło. Wjechałem na podwórze i zszedłem z
quada.
- Musimy porozmawiać. – powiedział
poważnym tonem, kiedy tylko się zbliżyłem.
- Co się stało?
- Nie, nic się nie stało.
Chciałem pogadać o tym co się tutaj dzieje.
- Dobrze, tylko musimy się
uwijać. Niedługo Wyznawcy zaatakują centrum, a my w tym czasie możemy zdobyć te
plany budynku.
- Właśnie o tym chciałem pogadać,
nie podoba mi się ten pomysł.
- Co? Co w nim złego? – zapytałem
lekko zdenerwowany.
- To, że mają nam pomagać ci
pojebańcy. Powinniśmy się od nich odciąć, żeby pokazać, że to nie my jesteśmy
za to co się dzieje odpowiedzialni.
- Mamy porzucić naszą misję?
Chyba pogięło cię całkiem.
- Nie kurwa, nie pogięło mnie! –
krzyknął po czym na chwilę zamilkł, jakby myślał, nad tym co dalej powiedzieć.
Po chwili kontynuował – To idzie za daleko, wiem że ten Mistrz nie
przebiera w środkach. Porywa ludzi i te
sprawy, ale nie możemy być jak on!
- Inaczej się nie da, rewolucja
się zbliża! Nie ma rewolucji bez poświęcenia!
- Co? Całkiem ci mózg wyżarło!
Wszyscy zginiemy, albo zgnijemy w pierdlu…
- Nie słuchaj go! – odezwał się
Abdul. – Przestaje wierzyć, uważaj na niego.
- Chyba nie o to chodzi co? –
kontynuował Rudy. –Mieliśmy powstrzymać Mistrza, a nie niszczyć miasto. Ludzie
mieli nam dziękować, a nie kurwa się nas bać! Nie widzisz? W ogóle co się z
tobą dzieje? Gadasz do siebie, popierasz przemoc. Zabiłeś tego Guru, nie
poznaję cię.
- Nic się nie zmieniłem. Po
prostu zacząłem działać, proste pytanie ci teraz zadam. Jesteś z nami? Czy
przeciw nam? Jak odejdziesz zrozumiem, trudno damy sobie jakoś radę.
- Nie podoba mi się to wszystko…
- Jesteś z nami? Czy przeciwko? –
zapytałem głośniejszym tonem, już emocje brały powoli górę.
- Z wami, obiecałem, że co by się
nie działo możesz na mnie liczyć. Moje słowo więcej warte, niż złoto.
- Cieszy mnie to – poklepałem go
po ramieniu – Teraz szykuj się do wyjazdu, zaraz ruszamy!
- Dobra – powiedział i pobiegł do
bazy, a ja poszedłem do samochodu i go odpaliłem.
- Uważaj na niego – rzekł Abdul.
– Może sprawiać kłopoty.
- Nie, raczej nie będzie. –
odpowiedziałem.
- Ale miej na niego oko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz