Szybko
pobiegłem znaleźć Rudego, na szczęście nie było
z tym problemów. Powiedziałem mu o sytuacji i szybko ruszyliśmy do
Trawicy po Przybyszewskiego. W międzyczasie zgarnęliśmy też Renię.
- Musimy się śpieszyć, zaraz
wojsko otoczy miasto i nikt nie wejdzie ani nie wyjdzie. – powiedziała Renia,
co tylko przyśpieszyło nasze działania.
Pod
osłoną nocy i lasu szybko znaleźliśmy się w Trawicy. Musieliśmy obudzić
Przybyszewskiego, bo mu się zasnęło. Nie wiedział co się dzieje, lecz po chwili
się ogarnął i daliśmy mu plany budynku. Siedział cicho większą część drogi do Raduszki.
Rozmyślał nad planem działania. Mam nadzieję, że coś wymyśli.
Kiedy
znaleźliśmy się już na miejscu, większość normalnych ludzi pogrążona była w
głębokim śnie. Na horyzoncie było widać jadące kolumny pojazdów, pewnie
wojskowych. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Samochód rzeczywiście znajdował się
tam, gdzie powiedział Łysy. Myślałem, że będzie chociaż trochę zakamuflowany.
Tak jednak nie było. Musieliśmy działać szybko, więc tego nie naprawiliśmy.
Władowaliśmy się do środka i Przybyszewski zaraz zajął miejsce przy monitorach.
- Dobra. – powiedział –
Wymyśliłem… Re… Renia, wejdziesz tędy – pokazał jej palcem na planie budynku,
który trzymał w ręku. – Prze… przeskoczysz przez ten mu… murek. Wejdziesz do
środka do tego bu… budynku po lewo. Wy… wydaje mi się, że to tam jest.
Przeszukasz ka… każdy pokój. Będziemy ci po… pomagać stąd. Masz te słuchawki i
wysłuchuj poleceń. Do… do dzieła!.
Założyła
słuchawki i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi. W środku zostałem ja,
Przybyszewski i Rudy. Uważnie obserwowaliśmy co się dzieje.
- Jak nas słyszysz? – zapytałem
mówiąc do mikrofonu, stojącego obok panelu, na którym pracował Przybyszewski.
- Dobrze, uwaga bo wchodzę! –
odpowiedziała Renia.
Na
czterech monitorach wiedzieliśmy ją z kilku kamer na raz, co pozwalało nam ją
ostrzegać przed niebezpieczeństwami. W napięciu czekaliśmy co się stanie. Renia
sprawnie przedostała się na drugą stronę muru i szybko pobiegła w stronę
budynku. Jej czarny ubiór bardzo ułatwiał poruszanie się w tej ciemności.
Podeszła pod zamknięte drzwi i chwilę cos majstrowała przy zamku, aby w końcu
go otworzyć.
- Jestem w środku. Gdzie teraz? –
powiedziała otwierając drzwi.
- Mu… musisz zejść na dół. Na
końcu korytarza, jest właz do piwnic. Ty… tylko uważaj, bo po pra… prawo jest
dwóch czarnych.
W
środku również panowała ciemność. Renia powolnym krokiem podążała w stronę
włazu. Na jednym z ekranów obserwowaliśmy co się dzieje w pokoju, w którym
siedzieli ochroniarze. Oglądali jakiś walkę, widać było że głośno kibicują.
- Renia! Schowaj się! –
krzyknąłem do mikrofonu, gdy tylko zauważyłem, że jeden z nich wstał i ruszył w
stronę drzwi. Na szczęście udało jej się schować w pokoju obok. Zamknęła drzwi
za sobą w tym samym momencie co on otworzył swoje. Odetchnęliśmy wszyscy z ulgą
bo naprawdę niewiele brakowało. Niestety, jakby tego było mało czarny dość
chwiejnym krokiem szedł w stronę pokoju, w którym skryła się Renia.
- Mam nadzieję, że tam nie
wejdzie. – powiedział Rudy. Wszyscy zamarliśmy, żaden z nas nawet nie mrugał
oczami. Czekaliśmy co się stanie. Czarny jednak wszedł do tego pokoju, Renia
zdążyła schować się za drzwiami. Zapalił światło i podszedł do lodówki stojącej
po drugiej stronie pokoju. Wyjął z niej czteropak jakiegoś piwa i ruszył z
powrotem. Nie zauważył Reni.
- O kurwa, blisko było… -
powiedziałem do mikrofonu. – Dobra, ruszaj dalej.
- Się robi. – odpowiedziała i tak
też zrobiła. Wyszła z pokoju i ruszyła do włazu. Był otwarty? Dziwne. Zeszła
szybko na dół.
- Re… Reniu – odezwał się
Przybyszewski. – Według tych planów i tego co wi… widzę na ekranie. Dokumenty
mogą być po drugiej stronie ko… korytarza. Nie widzę też o… ochrony, ale uwa…
uważaj.
- Dobra, trzymajcie kciuki.
Ruszyła
pod osłoną ciemności na przód. Szło gładko i w miarę szybko zbliżała się do
celu. Na naszych twarzach powoli pojawiał się uśmiech, bo widzieliśmy już kres
naszej podróży. Koniec naszej misji był już na wyciągnięcie ręki. Ręki Reni,
którą właśnie w tej chwili sięgała w stronę klamki do drzwi, dzielących ją od
pokoju z dokumentami.
- Co? Nie! – krzyknęła Renia, a z
ekranów zniknął obraz. Po chwili w głośniku słychać było tylko szum. W takiej
dezorientacji trwaliśmy tylko chwilę, bo zaraz wpadło do środka wozu kilku
uzbrojonych żołnierzy. Coś krzyczeli, ale niezbyt rozumiałem. Zamurowało mnie,
a wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Widziałem jak Rudy się do nich
odwraca i chyba chce ich uderzyć, lecz dostał kolbą w twarz i poleciał na ziemię.
chwilę potem przyszła kolei i na mnie.
Żołnierz jednym ruchem obrócił mnie wykręcił mi łapę, a potem zakuł. Po kilku
sekundach leżałem na ziemi zakuty obok Rudego.
- Haha! – roześmiał się
Przybyszewski, który nie dość że nie był zakuty to jeszcze przywitał się z
żołnierzami. – Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie.
- Zdradziłeś nas! – krzyknąłem.
- Dorwę cię i ci jaja upierdole!
– darł się Rudy, jednocześnie mocno się szarpiąc. Niemal udało mu się wstać,
gdyby tylko nie przeszkodziło mu w tym dwóch żołnierzy, który docisnęli go
swoim ciężarem do ziemi.
- No, teraz nie da się ukryć –
kontynuował Przybyszewski.
- Czemu? – zapytałem, chociaż i
tak niezbyt mnie to obchodziło.
- Mistrz więcej płacił, a że przy
okazji pomogłem opanować sytuację w mieście, to już inna bajka. Adios panowie!
Wyszedł,
a nas wyprowadzili. Rudy się szarpał jak opętany, ja nie. Pogodziłem się z tym,
wiedziałem, że teraz tylko cud nas może uratować. Dożywocie co najmniej,
trudno. Wiedzieliśmy na co się piszemy, teraz musimy ponieść tego konsekwencje.
Mam tylko nadzieję, że nic Reni nie zrobili. Wsadzili nas do suki i
odjechaliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz