niedziela, 18 marca 2012

59. Ostateczna rozgrywka!


            Szybko pobiegłem znaleźć Rudego, na szczęście nie było  z tym problemów. Powiedziałem mu o sytuacji i szybko ruszyliśmy do Trawicy po Przybyszewskiego. W międzyczasie zgarnęliśmy też Renię.
- Musimy się śpieszyć, zaraz wojsko otoczy miasto i nikt nie wejdzie ani nie wyjdzie. – powiedziała Renia, co tylko przyśpieszyło nasze działania.       
    
            Pod osłoną nocy i lasu szybko znaleźliśmy się w Trawicy. Musieliśmy obudzić Przybyszewskiego, bo mu się zasnęło. Nie wiedział co się dzieje, lecz po chwili się ogarnął i daliśmy mu plany budynku. Siedział cicho większą część drogi do Raduszki. Rozmyślał nad planem działania. Mam nadzieję, że coś wymyśli.
            Kiedy znaleźliśmy się już na miejscu, większość normalnych ludzi pogrążona była w głębokim śnie. Na horyzoncie było widać jadące kolumny pojazdów, pewnie wojskowych. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Samochód rzeczywiście znajdował się tam, gdzie powiedział Łysy. Myślałem, że będzie chociaż trochę zakamuflowany. Tak jednak nie było. Musieliśmy działać szybko, więc tego nie naprawiliśmy. Władowaliśmy się do środka i Przybyszewski zaraz zajął miejsce przy monitorach.
- Dobra. – powiedział – Wymyśliłem… Re… Renia, wejdziesz tędy – pokazał jej palcem na planie budynku, który trzymał w ręku. – Prze… przeskoczysz przez ten mu… murek. Wejdziesz do środka do tego bu… budynku po lewo. Wy… wydaje mi się, że to tam jest. Przeszukasz ka… każdy pokój. Będziemy ci po… pomagać stąd. Masz te słuchawki i wysłuchuj poleceń. Do… do  dzieła!.
            Założyła słuchawki i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi. W środku zostałem ja, Przybyszewski i Rudy. Uważnie obserwowaliśmy co się dzieje.
- Jak nas słyszysz? – zapytałem mówiąc do mikrofonu, stojącego obok panelu, na którym pracował Przybyszewski.
- Dobrze, uwaga bo wchodzę! – odpowiedziała Renia.
            Na czterech monitorach wiedzieliśmy ją z kilku kamer na raz, co pozwalało nam ją ostrzegać przed niebezpieczeństwami. W napięciu czekaliśmy co się stanie. Renia sprawnie przedostała się na drugą stronę muru i szybko pobiegła w stronę budynku. Jej czarny ubiór bardzo ułatwiał poruszanie się w tej ciemności. Podeszła pod zamknięte drzwi i chwilę cos majstrowała przy zamku, aby w końcu go otworzyć.
- Jestem w środku. Gdzie teraz? – powiedziała otwierając drzwi.
- Mu… musisz zejść na dół. Na końcu korytarza, jest właz do piwnic. Ty… tylko uważaj, bo po pra… prawo jest dwóch czarnych.
            W środku również panowała ciemność. Renia powolnym krokiem podążała w stronę włazu. Na jednym z ekranów obserwowaliśmy co się dzieje w pokoju, w którym siedzieli ochroniarze. Oglądali jakiś walkę, widać było że głośno kibicują.
- Renia! Schowaj się! – krzyknąłem do mikrofonu, gdy tylko zauważyłem, że jeden z nich wstał i ruszył w stronę drzwi. Na szczęście udało jej się schować w pokoju obok. Zamknęła drzwi za sobą w tym samym momencie co on otworzył swoje. Odetchnęliśmy wszyscy z ulgą bo naprawdę niewiele brakowało. Niestety, jakby tego było mało czarny dość chwiejnym krokiem szedł w stronę pokoju, w którym skryła się Renia.
- Mam nadzieję, że tam nie wejdzie. – powiedział Rudy. Wszyscy zamarliśmy, żaden z nas nawet nie mrugał oczami. Czekaliśmy co się stanie. Czarny jednak wszedł do tego pokoju, Renia zdążyła schować się za drzwiami. Zapalił światło i podszedł do lodówki stojącej po drugiej stronie pokoju. Wyjął z niej czteropak jakiegoś piwa i ruszył z powrotem. Nie zauważył Reni.
- O kurwa, blisko było… - powiedziałem do mikrofonu. – Dobra, ruszaj dalej.
- Się robi. – odpowiedziała i tak też zrobiła. Wyszła z pokoju i ruszyła do włazu. Był otwarty? Dziwne. Zeszła szybko na dół.
- Re… Reniu – odezwał się Przybyszewski. – Według tych planów i tego co wi… widzę na ekranie. Dokumenty mogą być po drugiej stronie ko… korytarza. Nie widzę też o… ochrony, ale uwa… uważaj.
- Dobra, trzymajcie kciuki.
            Ruszyła pod osłoną ciemności na przód. Szło gładko i w miarę szybko zbliżała się do celu. Na naszych twarzach powoli pojawiał się uśmiech, bo widzieliśmy już kres naszej podróży. Koniec naszej misji był już na wyciągnięcie ręki. Ręki Reni, którą właśnie w tej chwili sięgała w stronę klamki do drzwi, dzielących ją od pokoju z dokumentami.
- Co? Nie! – krzyknęła Renia, a z ekranów zniknął obraz. Po chwili w głośniku słychać było tylko szum. W takiej dezorientacji trwaliśmy tylko chwilę, bo zaraz wpadło do środka wozu kilku uzbrojonych żołnierzy. Coś krzyczeli, ale niezbyt rozumiałem. Zamurowało mnie, a wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Widziałem jak Rudy się do nich odwraca i chyba chce ich uderzyć, lecz dostał kolbą w twarz i poleciał na ziemię. chwilę potem przyszła  kolei i na mnie. Żołnierz jednym ruchem obrócił mnie wykręcił mi łapę, a potem zakuł. Po kilku sekundach leżałem na ziemi zakuty obok Rudego.
- Haha! – roześmiał się Przybyszewski, który nie dość że nie był zakuty to jeszcze przywitał się z żołnierzami. – Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie.
- Zdradziłeś nas! – krzyknąłem.
- Dorwę cię i ci jaja upierdole! – darł się Rudy, jednocześnie mocno się szarpiąc. Niemal udało mu się wstać, gdyby tylko nie przeszkodziło mu w tym dwóch żołnierzy, który docisnęli go swoim ciężarem do ziemi.
- No, teraz nie da się ukryć – kontynuował Przybyszewski.
- Czemu? – zapytałem, chociaż i tak niezbyt mnie to obchodziło.
- Mistrz więcej płacił, a że przy okazji pomogłem opanować sytuację w mieście, to już inna bajka. Adios panowie!
            Wyszedł, a nas wyprowadzili. Rudy się szarpał jak opętany, ja nie. Pogodziłem się z tym, wiedziałem, że teraz tylko cud nas może uratować. Dożywocie co najmniej, trudno. Wiedzieliśmy na co się piszemy, teraz musimy ponieść tego konsekwencje. Mam tylko nadzieję, że nic Reni nie zrobili. Wsadzili nas do suki i odjechaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz