Jechaliśmy
w wielkim pośpiechu dobre kilka minut i nikt się nie odzywał. Rudy siedział z
tyłu i najwidoczniej znowu się zawiesił. Tym razem jednak nie na długo.
- Kurwa! Dorwiemy tego chuja! –
powiedział. – Jak, mógł! Zapłacili mu pewnie!
- Ba! – przerwał mu Vladimir. –
Was w chuj zrobił, ale nie tylko. Mistrza psubrata też, wszystkich! Za późno
się dowiedielim, ale zdążyliśmy was wyciągnąć.
- Dzięki wielkie – powiedziałem –
tylko gdzie nas wieziesz?
- Obiecałem, że ci to, sabaka,
wyjaśnię. A jak Vladimir mówi, to to robi! Dymu narobiliście, że wszystkie
soldaty uwidieli zaraz o waszym pojmaniu! Wielka feta, święto narodowe. Równie
szybko zaczną was szukać znowu. Szybko się dostaniemy w góry i ci pokażę co to
prawda!
- W góry? – zapytałem z
niedowierzaniem.
- Ta. Tam te psubraty waszego
Kiełbasy mają bazę i…
- Co?! – przerwał mu Rudy, który
od kilku minut swoim ożywieniem najwidoczniej nadrabiał godziny spędzone w
letargu.
- Pranie mózgu wam udjełali!
Psubratu tfu! Nie uwierzycie, póki nie uwiditje, dlatego tam jedziemy. Wszelka
mgła z oczu opadnie, czy jak to tam było?
- Co ty gadasz!
- Pojedjem i zobaczym. Dupę wam
uratowaliśmy to tyle chociaż możecie diełać. Tak li inaczej jechać z nami
musicie. Wasze polsze soldaty was utłuką
jak tylko zobaczą. Jedno muszę wam pogratulować, znaczy jednej sprawy. Mistrz
bajus sje was. Uciekł z Koszalina, kampanię diełać w środku polszy. Wybory i
tak wygra, trudno. Nasza misja spełniona!
- To kim wy jesteście?
- W swoim czasie, tawarisz. W
swoim czasie. Teraz odpoczywajcie póki czas.
Zgłosił
radio, jakaś rosyjska stacja nadawała. Odwróciłem głowę do szyby i obserwował
szybko zmieniający się krajobraz. Byliśmy już daleko za Koszalinem, bo śladów
zniszczeń nie było.
polecam
OdpowiedzUsuń